Co robię żeby częściej się kochać – sposoby na seks
O moich sposobach na codzienne podsycanie pożądania. O tym, co robię, aby chciało mi się częściej kochać – sposoby na seks. Jak być ze sobą naprawdę blisko. W pojedynkę lub we dwoje. Autor: Sexisilverka
Wstęp od (nie)perfekcyjnej.
Po ostatniej publikacji „Seks w pandemii dla szczęścia i odporności”, odzew czytelnictwa przekroczył moje oczekiwania. Jak widzę, mamy ogromną potrzebę, aby więcej i bardziej otwarcie rozmawiać i pisać o seksie. O naszych potrzebach i odkrywaniu siebie.
Blogoportal jest też dobrym narzędziem do czytania, ponieważ czytanie na telefonie nie wzbudza aż takiego zainteresowania osób wokół nas, jak na przykład książka. A dla niektórych to może być krępujące.
Ponieważ temat jest dla Was ważny, poprosiłam naszą Sexisilverkę o napisanie kolejnego materiału.
Zapraszam Was do odkrywania swojej intymności.
* * *
Od ponad dwudziestu lat odkrywam erotyczną materię.
Dla mnie to nieskończony wszechświat, w którym poznawanie nie ma końca. Istnieje niezliczona ilość seksualnych wariacji, a czas nie ma znaczenia.
Bo w każdym wieku intymność smakuje wyjątkowo i można znaleźć sposób, aby częściej się kochać.
Te same, z pozoru podobne erotyczne doznania z młodzieńczych lat, aktualnie mogę przeżywać zupełnie inaczej.
Czasem czuję, że doświadczyłam czegoś nowego, a innym razem, że miałam powtórkę z rozrywki. Jednak w ogólnym bilansie mam świadomość, że się erotycznie rozwijam.
A rozwój to nieskończony proces, który wymaga motywacji oraz zaangażowania.
W oczach mojego partnera jestem tą, która prawie zawsze ma chęć na zmysłowe przytulanki. Nawet po kłótni.
Może się wydawać, że przychodzi mi to z łatwością i mam taki naturalny popęd, jednak w moim odczuciu to efekt seksualnej świadomości i rozwoju.
Czasem słucham opowieści koleżanek o tym, że u nich brak takich chęci, że one już tę ikrę straciły. I ich partnerzy również. A w sumie nadal chciałyby się kochać.
Owszem. Kiedyś te chęci były. I to ogromne – w ciele i w myślach, ale po latach w stałym związku czy przebywania w pojedynkę, zapał, aby się kochać po prostu stygnie. I ja też tak miewam😊 .
Wszyscy borykamy się z podobnymi problemami. Różnimy się jednak w tym, jak je interpretujemy i co z nimi robimy.
Ja na przykład, mam własne, domowe sposoby na podsycenie pożądania. Wypracowane przez lata różnorodnych doświadczeń 😊. Bardzo przyjemnych, ale czasem również przykrych, przez nietrafnie dobranych partnerów, mój egoizm, dumę, uprzedzenia, a co najważniejsze przez brak samoświadomości.
Brak samoświadomości swoich potrzeb i ciała. Tego, co lubię i czego chcę. Tego, co lubi mój partner, i co lubimy razem.
Gdy wkraczałam w świat seksu, moja wiedza głównie opierała się na rubryce „Pierwszy raz” w Bravo Girl oraz przypadkiem znalezionym poradniku dla dorosłych z narysowanymi pozycjami seksualnymi w biblioteczce mamy.
Poza tym cytując Joannę Keszka, polecam Barbarella.pl( https://barbarella.pl/), jedyna edukacja seksualna jaką otrzymałam to była edukacja kościelna.
Wpojone poczucie wstydu i wrażenie, że jako kobieta nie powinnam podejmować inicjatywy seksualnej ani być całkowicie swobodna w łóżku zostało we mnie przez długi czas.
Rozwijam się w temacie zwalczania tych uprzedzeń. I w moim odczuciu czynię postępy 😊.
Seks jest dla mnie integralną i istotną częścią życia. Erotyka to równoległa ścieżka rozwoju. I nie istnieje tylko wtedy, gdy jesteśmy z kimś. Będąc w pojedynkę również możemy rozwijać się w kochaniu, poznając swoje ciało i potrzeby.
Jednak zdarza się tak, że czasem rzeczywiście nie chce się kochać. Mija czas, a tu nic. Po prostu brak pożądania.
Co wtedy robić? Zmusić się i mieć seks? No nie bardzo. Najlepszym wyjściem jest świadome, wewnętrzne wzniecenie iskry pożądania. Powrót do zasłoniętych przez codzienne troski potrzeb i zrobienie przestrzeni dla własnych, seksualnych pragnień. Trzeba otworzyć się na to, aby się kochać.
Moje domowe sposoby na wzniecenie pożądania czerpią z mocy naturalnych, umysłowych i cielesnych narzędzi. Łączę w nich fizjologię z miłością😊 .
Im więcej się kocham, tym częściej mam ochotę na seks.
Podczas każdego intymnego zbliżenia mój organizm uwalnia oksytocynę, a ta powoduje ochotę na seks oraz mocniej wiąże mnie z partnerem. Dlatego, po pierwszym stosunku ludzie tak szybko się w sobie zakochują.
I dlatego też na początku tak często uprawiają seks. Z czasem z powodu domowych obowiązków oraz lekkiego znudzenia sobą, ludzie rzadziej się kochają, i tym samym wytwarzają mniej oksytocyny.
W efekcie tracą ochotę na seks. To skutkuje rzadszymi zbliżeniami, a w dłuższej perspektywie oddaleniem się od siebie. Dlatego warto się przełamać i przerwać efekt niszczącej intymność kuli śnieżnej. Jest w nas wewnętrzna moc, aby to zmienić.
Bywam naprawdę zmęczona, zestresowana i czasem po prostu nie mam ochoty na seks. Wtedy odpuszczam na 1, 2, maksymalnie 3 dni, ale po takim czasie już odczuwam, że mój organizm jest na głodzie, autentycznie czuję, że czegoś mi brakuje.
Jestem niespokojna, złoszczę się i bywam zrzędliwa. Wydaje mi się, że to skutek codziennych obowiązków, głodu czy niewsypania, ale tak naprawdę chodzi o seksualny głód.
To brak bliskości z partnerem i zaspokojenia stanowi przyczynę mojej emocjonalno – fizycznej frustracji.
Mając tę świadomość staram się po tym czasie już nie odpuszczać seksu. Przechodzę do działania i korzystam ze sprawdzonego sposobu na miłosny nastrój. Powoli zaczynam zmieniać moje nastawienie – kieruję myśli w świat erotyki, wzmacniam moją ukrytą potrzebę i ją wizualizuję.
Przypominam sobie jak było, gdy ostatni raz się kochaliśmy. Jaki był ten seks.
Okazuję czułość mojemu partnerowi – jak najczęściej się do niego przytulam i łapię za „tyłek”. Podczas przytulania również wydziela się oksytocyna, także każde objęcie czy dotknięcie ciała wznieca pożądanie.
Rzucam mojemu partnerowi podszyte pikanterią teksty, np. „Ale Ty masz dupcię. Stęskniłam się za Twoją męskością”, „Chcesz się dziś ze mną umyć? Namydlę Cię” czy „Chcę być dziś z Tobą bardzo blisko”. Mój partner zazwyczaj trafnie odczytuje sygnały😊 .
Nawet jeśli sam jest zmęczony i nie myśli o seksie, to moja inicjatywa poprawia jego samopoczucie i sprawia, że nabiera ochoty na pieszczoty.
Działa! A jeśli chcę jeszcze bardziej się nakręcić, to oglądam zdjęcia pozycji seksualnych i czytam o łóżkowych technikach.
Wyobraźnia zaczyna działać, wizualizuję nasze nadchodzące doznania i w efekcie pożądanie mości się w moim ciele. Zaczynam czuć delikatne, gorące podniecenie. I już mam apetyt na seks 😊. Pożądanie powróciło.
Oksytocyna działa cuda. Trzeba ją tylko wyzwolić, a pomoże nam się odblokować. Bo seks jest w nas na stałe, tylko czasem bywa przytłumiony przez stres i codzienne bolączki.
Gdy jesteśmy z partnerem sami, w domu, sprawa jest jasna. Zbliżamy się do siebie, całujemy, pożądliwie obłapiamy i już samo idzie. Lądujemy w łóżku lub innym miejscu😉.
Osiągniecie spełnienia jest trudniejsze, gdy dzieci są w domu….No cóż, jest trudniej, ale przestałam odbierać to jako ostateczną przeszkodę. Poza tym należę do spontanicznych niecierpliwców i uważam, że pożądanie najlepiej smakuje skonsumowane na gorąco.
Dlatego inicjuję seks za zamkniętymi drzwiami sypialni, w czasie, gdy dzieci mają zdalne lekcje. Albo zamykamy się w łazience i baraszkujemy pod prysznicem.
A po seksie po prostu czuję się wspaniale. Poza oksytocyną zalewa mnie dopamina – moja emocjonalna potrzeba bliskości została zaspokojona, doznałam euforii i przyjemności.
I czuję, że jeszcze bardziej zbliżyłam się do partnera. Zalewa mnie miłość do niego.
Do tego dołącza serotonina – jeden z kluczowych neuroprzekaźników, który zwalcza stres, poprawia nastrój i wzmaga ochotę na kolejne seksualne doznania. A na deser otrzymuję noradrenalinę – po seksie czuję, że mam więcej mocy, energii i jestem bardziej witalna.
Kochanie się działa na mnie holistycznie. Na mój mózg, ciało, uczucia. To fascynująca część mojego życia.
Pozytywnie wpływa na mój związek i nastrój.
Dlatego uważam, że chęć na seks warto podsycać każdego dnia i odkrywać jego niezmierzone tajemnice.
Bez wstydu. Człowiek jest istotą seksualną. Erotyczną i piękną. Kochanie się rozwija miłość do siebie samych i partnera. A gdy miewałam okresy bez partnera, samodzielnie odkrywałam swoje ciało. Nabierałam samoświadomości.
Bo intymność to nie jednorazowo zaliczony materiał na egzaminie, tylko praktyka przez całe życie.
Tekst: Sexisilverka.