Paryskie katakumby. Wycieczka do świata umarłych.
Oto podróż rodem z prawdziwego horroru. Dla odważnych. Paryskie katakumby, niedostępne dla każdego, zwiedzimy z Piotrem Adamczykiem – naszym storytellerem i podróżnikiem, autorem przepodroze.pl
A gdyby tak zamiast podróży w przestrzeni, wybrać się w podróż w czasie?
Gdyby dało się choć przez chwilę zejść do krainy umarłych? Gdyby można było tak bezkarnie i bez konsekwencji przeżyć przygodę rodem z horroru? Dotknąć śmierci? Paryskie katakumby. Tu to wszystko jest możliwe.
Ale nie mówimy o zwiedzaniu tych oficjalnych, będących atrakcją turystyczną. Przeciwnie, tych, które dla turystów są zamknięte.
Tych nielegalnych, do których można się dostać jedynie „znając kogoś, kto zna kogoś”.
Nie jest tam ani miło, ani czysto.
Trzeba się schylać, czołgać, brodzić w wodzie po kolana, czasami nawet w błocie. Odważni mogą nawet spędzić noc dwadzieścia metrów pod ziemią.
Wszystko w kompletnych ciemnościach, w przerażającym klimacie gotyckiego horroru. Jeżeli to kogoś nie przeraża, dodam, że w katakumbach pod Paryżem leżą szczątki 6 mln ludzi. Tak szczątki – czyli kości.
Część z nich znajduje się w ossuariach, część jest po prostu porozrzucana po korytarzach jak bambetle w piwnicy.
Wizyta w katakumbach pod Paryżem to przygoda, która wykracza daleko poza strefę komfortu. Odkrywa nie tylko nieznane karty historii Paryża, ale i nasze własne słabości.
Skąd się wzięły paryskie katakumby?
Skąd w ogóle wzięły się pod Paryżem katakumby? Blisko 300 km tuneli, tworzących ogromny labirynt to ewenement na skalę światową.
Niepowtarzalny, nie do znalezienia nigdzie indziej.
Pierwsze tunele pojawiły się w czasach rzymskich, kiedy Paryż był jeszcze Lutecją. Wtedy to, na obrzeżach miasta wydobywano wapień, z którego budowano miasto. Kiedy surowiec się skończył, kopalnie zwyczajnie opuszczono i o nich zapomniano.
Miasto się stopniowo rozrastało na terenach ponad szybami. Problem pojawił się w XVIII wieku, kiedy na powierzchni stawiano coraz więcej wyższych i cięższych domów.
W 1774 roku, pod ciężarem budynków zapadł się cały kwartał ulic. Wtedy przypomniano sobie o katakumbach.
Sprawa wyglądała poważnie, więc powstała specjalna jednostka odpowiedzialna za zmapowanie podziemi. Rozpoczął się projekt wzmacniania katakumb tak, aby utrzymały domy i ulice ponad nimi. Przy okazji powstały kolejne korytarze i sale. Kilka lat później pod ciężarem ludzkich szczątków zapadł się strop pod jednym z budynków cmentarza, gdzie trzymano ludzkie kości.
Wymyślono, że w katakumbach stworzone zostaną ossuaria, do których zrzucane będą kości z przepełnionych miejskich cmentarzy. W ten sposób katakumby wypełniły szczątki 6 mln ludzi, żyjących w Paryżu od czasów Merowingów aż po Rewolucję Francuską.
Przez wiele lat katakumby były zapomniane, ale w żadnym razie nie zostały opuszczone. W XIX wieku, stopniowo pojawiało się tu coraz więcej „odwiedzających”. Powstawały tu nawet bary.
Od 1955 roku dostęp do katakumb bez oficjalnej eskorty – ze względów bezpieczeństwa – jest nielegalny. To zwyczajny labirynt, można się tu łatwo zgubić w plątaninie korytarzy. Do tego można trafić na ostre pręty, niskie stropy, resztki kabli, rury, zalane szyby.
Jest dużo błota, gruzu i panują tu kompletne ciemności. Legalnie można odwiedzić tylko oficjalną część Les Catacombes de Paris.
Po zapłaceniu 18 Euro, można przejść ok. 1 km z prawie 300 km korytarzy. Z przewodnikiem, po oświetlonych salach. Można zobaczyć sobie ładnie poukładane czaszki.
Katafile. Bywalcy katakumb
Właściwą część katakumb patroluje specjalna policja. Ponieważ przebywanie w nich jest nielegalne, pechowych maruderów czeka mandat. Bynajmniej mało kogo to zniechęca – tajne wejścia rozsiane są po całym Paryżu.
Do katakumb można się dostać kanałami, tunelami metra, szybami telekomunikacyjnymi i niektórymi włazami. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać. Niektórzy potrafią się przebierać za ekipę remontową, żeby wejść tu przez właz na środku kilkupasowej ulicy. Niektórzy mają nawet dorobione klucze do oficjalnych wejść.
Wszyscy bawią się w ciuciubabkę z paryską policją. Kiedy tylko władze znajdą wejście plombują je – spawają lub betonują przejście. Chwilę później bywalcy przebijają nowe wejście, otwierają kolejny właz. I tak zabawa trwa.
Ci „bywalcy” to katafile. Nielegalnie schodzą do podziemi, zazwyczaj na jeden dzień lub noc. Fotografują, odkrywają, tworzą mapy, potajemnie się spotykają, organizują imprezy, a nawet kina i bary (!). Piją, palą, nurkują w podziemnych studniach robią niesamowite murale, których setki można znaleźć pod ziemią.
Tworzą nowe sale przy pomocy łopaty lub kopią tzw. chatières, czyli bardzo wąskie tunele, przez które można się jedynie przeczołgać i to na wdechu. Wszyscy uciekają z góry, od świata zewnętrznego, żeby cofnąć się w czasie o kilkaset lat, żeby dotknąć śmierci, żeby tworzyć nowy dziwaczny świat na resztkach innego, starego równie dziwacznego.
Podczas pandemii, ze względu na nocną godzinę policyjną, imprezy są jeszcze dłuższe i jeszcze większe. Ostatnio bywało pod ziemią nawet kilkaset osób jednocześnie.
Po co schodzić do katakumb?
No właśnie. Po co? Warto zobaczyć ten dziwaczny, inny świat. Brudnawy i momentami gotycko przerażający, ale i bardzo pociągający. W którym można czołgać się przez ossuaria pełne kości pod cmentarzem Montparnasse, w którym można usiąść na tronie wykonanych z ludzkich czaszek i piszczeli.
Można trafić na hitlerowskie bunkry z czasów II Wojny Światowej, stare szyby kopalni, drugi poziom katakumb pod cmentarzem przypominający przerażający świat z gry Diablo. Można w końcu spróbować szczęścia w labiryncie pod starym szpitalem Val di Grace lub pod paryskim obserwatorium astronomicznym odnaleźć schody, które wyznaczały zerowy południk w czasach przed Greenwich.
Do tego niesamowita społeczność katafili. Ludzie do szpiku kości francuscy, buntownicy, którzy schodzą do podziemi z boom boxem, plecakiem brzęczących butelek i świecami tworzyć swój własny świat.
Jak się dostać do katakumb pod Paryżem? Poszukać. Każdy kto będzie naprawdę chciał tu dotrzeć, będzie w stanie znaleźć „ludzi, którzy znają ludzi”. Tak jak i ja. Zabiorą Was tam, pokażą, być może kiedyś odważycie się sami.
Najpierw jednak przed zejściem do katakumb usłyszycie „Jeżeli się boisz, zawsze możesz jeszcze zawrócić”. Potem jest ciemność, wilgoć i przerażająca cisza rozrywana odgłosami kapiącej wody. Po powrocie nic już nie jest takie same.
Więcej informacji o wyprawie znajdziecie w materiale: http://przepodroze.pl/paryz-eksploracja-katakumb/
tekst i zdjęcia : Piotr Adamczyk – storyteller, podróżnik, autor www.przepodroze.pl
Więcej o Piotrze Adamczyku w Loża Ekspertów.