5 powodów, by pojechać do …Bath
Masz w planach zwiedzanie Londynu? Zastanów się, czy nie przedłużyć wyjazdu o 2 dni w Bath. To idealne miejsce, by odetchnąć po atrakcjach fascynującej, ale męczącej metropolii. Autorka: Katarzyna Lewicka-Stachowicz.
Wstęp od (nie)Perfekcyjnej, założycielki justperfect.pl
Autorką materiału jest Katarzyna Lewicka-Stachowicz – dziennikarka, freelancerka, podróżniczka i miłośniczka sztuki, autorka www.grandtourblog.info i …moja znajoma.
A justperfect.pl to miejsce, które łączy ludzi. Tu spotykają się również bliscy i przyjaciele (link– jak powstał). A my z Kasią znamy się … oj długo 🙂 . Poznałyśmy się ponad 15 lat temu, na jednej z konferencji, którą organizowałam dla dziennikarek, pracując w korporacji. Śledzę z uwagą i ciekawością jej blog o podróżach. Kasia jest ciekawą osobą i pięknie pisze. Dlatego poprosiłam, aby dla moich CZYTELNIKÓW zarekomendowała miejsce, które warto odwiedzić.
Dziś, wraz z Kasią, odwiedzimy Bath. Usiądź wygodnie i zainspiruj się.
Bath to jedno z bardziej niezwykłych miast w Anglii, położone w hrabstwie Somerset, zaledwie 159 km na zachód od Londynu. To tylko 1,5 godziny jazdy pociągiem. Zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Unesco. Warto wpisać to miejsce na listę miejsc do zwiedzenia. Ja już wpisałam na swoją.
Dorota – (nie)Perfekcyjna.
W Bath znajdzie się coś dla każdego. Filiżanka z błękitnym wzorem wyszperana na targu staroci, dom opisany w ulubionej powieści, popołudnie spędzone w termalnym basenie z widokiem na gotyckie wieże, spacer po malowniczych wzgórzach wokół miasta.
Dlaczego akurat Bath?
Po pierwsze, dojazd jest prosty i szybki: wsiadasz w pociąg na stacji Paddington i po półtorej godziny jesteś w jednym z najpiękniejszych angielskich miast. Po drugie, pobyt w Bath możesz potraktować jako relaks po wypełnionych po brzegi dniach w Londynie: rezerwujesz hotel i pobyt w spa, a potem spędzasz czas na masażach, kąpielach i kontemplowaniu architektury. Po trzecie, jeśli dobrze wybierzesz datę, możesz wziąć udział w którymś z tutejszych festiwali, pójść do teatru lub na koncert w niezwykłej scenerii.
Powodów, żeby wybrać akurat Bath, może być wiele. Poniżej moja subiektywna lista.
Powód pierwszy: estetyczna przyjemność
„Baedeker Blitz”- tak nazwano serię nalotów na brytyjskie miasta przeprowadzonych w 1942 roku przez Luftwaffe, w odwecie za zbombardowanie Lubeki przez RAF. Celem hitlerowskich bombardowań były miasta bez większego strategicznego znaczenia, ale za to bezcenne dla angielskiej kultury. Niemieccy dowódcy wybierali je na podstawie prostego kryterium: oznaczenia trzema gwiazdkami w popularnym turystycznym przewodniku. Obok Exeter, Norwich, Yorku i Canterbury oberwało się także i Bath.
Dlaczego Bath znalazło się na liście?
Istniejące od niemal dwóch tysięcy lat miasto jest napakowane zabytkami. Od nieźle zachowanych rzymskich łaźni, poprzez gotyckie opactwo, po perełki architektury georgiańskiej i wiktoriańskiej.
Najstarsze mury w mieście – czyli rzymskie łaźnie – warte są obejrzenia (bilety zabukujesz na stronie https://www.romanbaths.co.uk/ ). Zabawnym odkryciem jest chociażby to, jak bardzo podniósł się poziom gruntów w mieście: łaźnie znajdują się dziś sześć metrów pod poziomem chodnika.
Wszystko, co wystaje ponad poziom ziemi, pochodzi z dużo późniejszego okresu – z XVIII wieku, kiedy po wiekach zapomnienia odkryto część łaźni z wielkim basenem. Dzisiaj nie ma też śladu po dachu, który w czasach rzymskich przykrywał główny basen. Z otwartej galerii ozdobionej figurami zamyślonych rzymskich cesarzy jest za to przepiękny widok na otaczające łaźnie ulice.
Tuż obok łaźni znajduje się główny kościół w mieście: Bath Abbey. Lubię mu się przyglądać, bo mógłby służyć do lekcji pokazowej na temat „gotyku wertykalnego”, czyli ostatniej fazy późnego gotyku. Możesz dla zabawy poszukać elementów tego stylu, takich jak bardzo liczne, wąskie pionowe elementy w elewacji, otwory okienne podzielone na wiele pionowych pól, wachlarzowe sklepienia i skomplikowane „koronkowe” wzory zdobiące ściany wewnątrz budowli.
Warto też pokonać 212 stopni wiodących na szczyt kościelnej wieży, z której rozciąga się wspaniały widok na miasto (https://www.bathabbey.org/visiting/tours/).
W Bath widać, jak przyjemna dla oka jest architektoniczna harmonia. A bierze się ona z tego, że bardzo duża część miasta została zbudowana w ciągu mniej więcej stu lat, w czasie trwania osiemnastego stulecia, które Anglicy nazywają Age of Elegance. Większość budynków w centrum nie tylko utrzymana jest więc w podobnym georgiańskim stylu, ale także zbudowana z tego samego kamienia, lokalnego piaskowca, o delikatnym złotym zabarwieniu.
Najbardziej spektakularny budynek w Bath, to dla mnie Royal Crescent: trzydzieści szeregowych domów połączonych w jedną łukowo wygiętą fasadę.
Okazałe domy z jońskimi kolumnami są idealnie symetryczne tylko od frontu. Oglądając je od strony podwórza można za to doznać estetycznego szoku. Królują tu bowiem przybudówki, facjatki i balkoniki stawiane jak się komu zamarzyło. Anglicy określają taką działalność „Queen Anne fronts and Mary-Anne backs”, czyli z przodu po królewsku, z tyłu bardziej swojsko.
W odległości kilku kroków od Royal Crescent znajduje się The Circus, czyli plac otoczony trzema ciągami budynków wygiętymi tak, by tworzyły okrąg na wzór rzymskiego Koloseum. I tak jak w Koloseum, każda z trzech kondygnacji utrzymana jest w innym stylu: doryckim na parterze, jońskim na piętrze pierwszym oraz korynckim na piętrze drugim. Co ciekawe, The Circus ma tę samą średnicę, co kamienny krąg w Stonehenge. Podobno miał symbolizować Słońce, a wygięty sierpowato Royal Crescent – księżyc.
Dla miłośników spiskowych teorii są jeszcze inne smaczki. Budynki The Circus, oraz te przy Gay Street i Queen Square na planie miasta układają się w masoński symbol klucza. Royal Crescent, The Circus oraz łączące je Gay Street i Brock Street tworzą kształt cyrkla (konotacje jak wyżej), a Royal Crescent, Brock Street i The Circus formują znak zapytania. Nie wiem tylko, czy warto tu pytać o głębszy sens?
Jednym z moich ulubionych miejsc w Bath jest Pulteney Bridge nad rzeką Avon, zaprojektowany pod koniec XVIII wieku przez słynnego architekta Roberta Adama.
Adam inspirował się z kolei rysunkami włoskiego architekta Andrei Palladia, który pracował nad projektem mostu Rialto w Wenecji. Palladio swoich rysunków w końcu nie użył. Ale być może to właśnie Pulteney Bridge wygląda tak, jak pierwotnie miał wyglądać Rialto. Oba mosty łączy też fakt, że są zabudowane sklepami.
Powód drugi: kultura
Muzeum Architektury, Victoria Art Gallery, Muzeum Sztuki Wschodnioazjatyckiej, Muzeum Astronomii, Muzeum Mody… I to nie jest cała lista muzeów w Bath. Moje ulubione to Holburne Museum, z kolekcją obrazów i sztuki użytkowej z XVII i XVIII wieku , ale niestroniące od sztuki nowoczesnej (kiedy ostatnio tu byłam, trwała akurat wystawa prac Graysona Perry’ego).
W Bath jest pięć teatrów, otwartych przez okrągły rok. Miasto ma też bogate tradycje festiwalowe. Planując podróż, możesz więc celować w Bath Festival (dziesięć dni poświęconych muzyce i literaturze, https://bathfestivals.org.uk/ ), alternatywny, muzyczno-teatralny „festiwal sztuk wszelakich” Fringe Festival na przełomie maja i czerwca (https://www.bathfringe.co.uk/ ) lub listopadowy Mozartfest (https://bathmozartfest.org.uk/ ).
Podczas pobytu w Bath, będziesz też bez przerwy wpadać na Jane Austen.
Wszędzie są jej podobizny, w księgarniach sprzedaje się przewodniki śladami Jane Austen i przepisy na drinki à la Jane Austen. Możesz wypić herbatkę „jak u Jane Austen”, a prężnie działające The Jane Austen Centre (https://janeausten.co.uk/) prezentuje historię pobytu pisarki w Bath i łączy jej fanów z całego świata.
Warto przy tym nadmienić, że Jane Austen spędziła w Bath tylko kilka lat i nigdy go nie polubiła, ale umieściła tu akcję swojej pierwszej powieści Opactwo Northanger oraz powieści Preswazje. Do Bath najlepiej zatem wybrać się z książką pod pachą – będziesz miała zabawę odnajdując w realu wymieniane przez autorkę miejsca.
W Bath powstały też duże fragmenty powieści Mary Shelley Frankenstein – upamiętnia to tablica na budynku przy 5 Abbey Churchyard, gdzie młodziutka Mary (wówczas jeszcze Godwin) przez jakiś czas mieszkała. W pubie Saracen’s Head bywał Charles Dickens, opisał też „podróż do wód” pana Pickwicka.
Jak można się domyśleć, plenery w Bath przyciągają filmowców. W adaptacji Nędzników z 2012 roku z mostu Pulteney rzucał się w odmęty Inspektor Javert (w tej roli Russel Crowe, a rzeka Avon udawała Sekwanę). Wnętrza Grand Pump Room zagrały, a jakże, w adaptacjach Perswazji Jane Austen z 1994 i 2006 roku.
Wprawne oko wypatrzy Royal Crescent i Holburne Museum w filmie Księżna z Keirą Knightley. Bath wystąpiło też w serialu Poldark. Najbardziej filmowanym miejscem w okolicach Bath jest miasteczko Lacock, gdzie kręcono sceny Harry’ego Pottera, Dumy i uprzedzenia (wersja z Colinem Firthem), Downtown Abbey, Barry’ego Lyndona oraz Okruchów dnia.
Powód trzeci: kawiarnie
Miejscem, gdzie można się poczuć jak w innej epoce, jest Grand Pump Room, tuż obok rzymskich łaźni. Kiedyś rządził tu Richard Beau Nash – samozwańczy „mistrz ceremonii”, który przez blisko pięćdziesiąt lat w pierwszej połowie XVIII wieku pełnił w Bath rolę wodzireja i arbitra elegancji. W XVIII i XIX wieku Pump Room był miejscem „lansu”, jak określiło to moje nastoletnie dziecko.
Goście przychodzili tu, by zostać zauważonymi, spotkać znajomych i przy szklance leczniczej wody omówić plany na resztę dnia. Staroświecką atmosferę tego przybytku docenisz rezerwując stolik na kolację lub herbatkę. Ja miałam przyjemność posmakować tu tradycyjnej popołudniowej herbaty, z szampanem i tak bogatym zestawem kanapek i ciasteczek, że zastąpił nam tego dnia główny posiłek (https://thepumproombath.co.uk/).
Bath jest też areną konfliktu, na szczęście nie krwawego. O bułeczki. Od mniej więcej 1680 roku, najważniejszym w mieście miejscem wypiekającym tradycyjne Bath Buns (rodzaj bułeczek posypanych prażonymi ziarnami), była piekarnia Sally Lunn. Wielka Wystawa Światowa z 1851 miała natomiast spopularyzować London Bath Bun, produkt masowy i gorszej jakości, jak utrzymują w lokalu Sally Lunn’s.
Oliwy do ognia dolała Elisabeth David, autorka publikacji English Bread and Yeast Cookery z 1977 roku, w której zarzucała bułeczkom Sally Lunn zbyt dalekie odejście od oryginalnej receptury. Na stronie internetowej Sally Lunn można dziś znaleźć adnotację, by nie mylić oryginalnych lekkich Sally Lunn Bunn (na słodko lub słono), z ciężkim i słodkim London Bath Bun. Najlepiej pewnie zbadać sprawę osobiście ( https://www.sallylunns.co.uk/ ).
Polecam także wizytę w którejś z kawiarni na Pulteney Bridge. Nie ze względu na bułeczki. Właściwie wszystko jedno, co zamówisz – i tak zapamiętasz głównie wspaniały widok na przepływającą dołem rzekę.
Powód czwarty: woda
Już sama nazwa zobowiązuje: Bath pochodzi od anglosaskiego wyrazu Badum, oznaczającego łaźnie. Założyli je Rzymianie, w pobliżu jedynych źródeł geotermalnych w Wielkiej Brytanii. Za rzymskich czasów miasto, a raczej uzdrowisko, nosiło nazwę Aquae Sulis. Lokalna ludność czciła bowiem w tym miejscu boginię Sulis, którą Rzymianie szybko i sprytnie przemianowali na Sulis-Minerwę.
Ludzie przyjeżdżali obmyć się w leczniczej wodzie i poprosić boginię o opiekę.
Dzisiaj kąpać się w starożytnym basenie nie można, bo zagrażałoby to zdrowiu ze względu na obecność toksycznych alg. Ostatnie pływanie odbyło się w latach 70-tych ubiegłego stulecia – ale patrząc na nieprzejrzystą zieloną wodę, myślałam, że bym się raczej nie skusiła.
Tuż obok starożytnych łaźni są jednak łaźnie nowoczesne. Można się w nich wymoczyć w tej samej termalnej wodzie, która zaopatruje rzymskie kąpielisko (minus algi i zanieczyszczenia).
Największą atrakcją jest jednak basen na dachu budynku, z niezrównanym widokiem na Bath Abbey i stare miasto. Przed covidem można było zameldować się tu bez wcześniejszego bukowania wejściówek, teraz jednak rezerwacja miejsc jest konieczna (https://www.thermaebathspa.com/).
Jeśli najbardziej lubisz chodzić do spa w szlafroku, miejskie termy odpadają, bo nie ma przy nich hotelu. Masz natomiast do wyboru kilka fantastycznych (choć nie należących do najtańszych) miejsc oferujących zabiegi spa. W The Bath Priory Hotel działa The Garden Spa by L’Occitane, piękne spa ze spektakularnymi basenami znajdziesz w hotelach The Royal Crescent i The Gainsbourough (www.thebathpriory.co.uk ; www.royalcrescent.co.uk; www.thegainsboroughbathspa.co.uk).
Powód piąty: zakupy
Bath jest rajem, jeśli masz słabość do pięknych starych przedmiotów. Są tu całe ulice antykwariuszy handlujących meblami, bibelotami i porcelaną – na przykład Bartlett Street Quarter (http://bartlettstreetantiquescentre.com/ ). Warto też przejść się po Walcot Street na północy miasta i obejrzeć, co oferują specjalistyczne sklepy, a w sobotę zajrzeć na targ staroci.
W gorszą pogodę możesz wybrać się do Green Park Station – to kilka minut spacerem od Bath Abbey (https://www.greenparkstation.co.uk/ ). Dawny dworzec kolejowy, przekształcony w halę targową jest doskonałym miejscem, żeby wypić kawę, zjeść coś niewielkiego, pooglądać sklepiki i stargany.
Trochę mniej obiecywałabym sobie po zadaszonym targu Guildhal Market w centrum miasta, nad rzeką. Przypomina wiele innych targów w Europie, a kupić tu można indyjskie ciuchy, drobne sprzęty AGD, żywność, książki z drugiej ręki oraz lokalne słodycze i sery.
Pod numerem 1-5 Bridge Street, na rogu mostu Pulteney, znajduje się słynny sklep jubilerski Mallory Jewellers, który pamięta jeszcze czasy Jane Austen. Dzisiaj handluje się tu brylantami i ekskluzywnymi zegarkami, ale firma pozostająca cały czas w rękach rodziny Mallory, wykonuje też autorskie projekty biżuterii. Gdyby komuś przyszło do głowy się tu oświadczyć, będzie jak znalazł.
Moje serce skradły też dwie niezwykłe księgarnie. W Topping & Company (przy The Paragon) można wsiąknąć i na godzinę, raczej też nie da się wyjść z pustymi rękami. A Mr B’s Emporium of Reading Delights (14/15 John Street) regularnie wygrywa w brytyjskich konkursach na najlepszą niezależną księgarnię.
W Mr B’s można też sobie kupić voucher do Reading Spa. W jego ramach dostajemy kawę i ciastko, pogawędkę o książkach z jednym z księgarzy, „receptę” na najlepsze dla nas lektury oraz kupon na książkę. Brzmi nieźle? Tego samego zdania jest pewnie wielu mieszkańców Bath i okolic, bo na stronie internetowej jest niestety informacja, że Reading Spa jest zabukowane na dziewięć kolejnych miesięcy.
Planów na weekend w Bath nie powinno więc zabraknąć. W sezonie po pandemii nie spodziewałabym się też zbyt wielkich tłumów (choć kto wie?).
Natomiast na pewno warto pamiętać o tym, by wszelkie bilety wstępu czy miejsca w restauracjach rezerwować z wyprzedzeniem przez Internet.
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Lewicka-Stachowicz – dziennikarka, freelancerka, podróżniczka i miłośniczka sztuki. Więcej o Kasi Lewickiej-Stachowicz przeczytasz w Loży Ekspertów.
Just Perfect 5.0. Wyraź się!