Dom na detoksie czyli oczyszczanie przestrzeni
O detoksie … wnętrza i dlaczego oczyszczanie przestrzeni jest ważne. Autor tekstu: ekspert od wnętrz, Ewa Mierzejewska – na podstawie książki Dan-sha-ri Hideko Yamashita.
Wstęp od (nie) Perfekcyjnej :
Pisząc do materiału Moja przestrzeń, moja wolność, mój dom, rozmawiałyśmy z Ewą o porządkowaniu przestrzeni. Jak obie to robimy, ale każda z nas na swój sposób.
Wtedy właśnie powstał pomysł, aby trochę poszerzyć temat naszym czytelnikom. Ewa zaproponowała, że warto byłoby napisać, jak ważne jest pozbywanie się niepotrzebnych, niekoniecznie tylko starych rzeczy.
I oto jest. Dom na detoksie czyli oczyszczanie przestrzeni. Oczyszczanie naszego mieszkania, ale też naszego serca i umysłu.
Zapraszam Was do przeczytania tekstu autorstwa naszej ekspertki od wnętrz – Ewy Mierzejewskiej.
* * *
To nie będzie artykuł o sprzątaniu, tylko o oczyszczaniu przestrzeni. Wbrew pozorom to nie jest to samo.
Wyjątkowo nie będę tym razem radziła, co do domu kupić, tylko czego się z niego pozbyć.
Japonka Hideko Yamashita wymyśliła i opisała w swojej książce metodę porządkowania, którą nazwała „Dan-sha-ri”. Książka pod tym samym tytułem osiągnęła wielki sukces na całym świecie.
Jest cienka, można ją spokojnie przeczytać w jeden weekend. Polecam, naprawdę warto! Ja ograniczę się do kilku zdań na jej temat.
„Dan” symbolizuje odrzucanie, czyli powstrzymywanie się od kupowania nowych przedmiotów.
„Sha” to pozbywanie się tych rzeczy, do których się przyzwyczaililiśmy albo uważamy, że mogą się przydać, a w rzeczywistości tylko nas blokują.
„Ri” to uwolnienie się od przyzwyczajeń i osiągnięcie wewnętrznej wolności, między innymi dzięki temu, że uwalniamy przestrzeń od wszystkiego, co niepotrzebne.
Kiedy czujemy, że nasze mieszkanie zaczyna przypominać skład na tyłach sklepu „1001 drobiazgów”, to znak, że czas na wielkie oczyszczanie.
Zdaniem pani Yamashita sposób na to jest tylko jeden. Przyglądamy się każdej rzeczy z osobna i zadajemy sobie pytania:
czy ta rzecz jest mi niezbędna?
czy jest funkcjonalna?
jaką rolę pełni w moim domu?
czy mogę się bez tej rzeczy obejść?
Po zadaniu tych pytań pozostaje już tylko decyzja. Rzecz zostaje albo wylatuje. Metoda działa, jeśli podchodzi się do tematu na zimno i z żelazną konsekwencją.
Jedyne, co mi się w teorii pani Yamashita nie podoba, to fakt, że niewielką lub prawie znikomą wagę nadaje ona przedmiotom dekoracyjnym.
Cóż, Japończycy słyną z powściągliwości jeszcze większej niż Skandynawowie. Jednak dla mnie funkcja dekoracyjna też jest… funkcją.
Nie wyobrażam sobie wnętrza pozbawionego obiektów czysto dekoracyjnych. Bo gdzieżby wtedy było miejsce dla sztuki?!
Pewnie zastanawiacie się, czy ja osobiście wypróbowałam „dan-sha-ri” i jak mi poszło?
Może was zaskoczę, ale ja tę metodę zaczęłam stosować na co najmniej rok przed lekturą tej książki.
Zrobiłam to czysto intuicyjnie, a potem, jak bohater Moliera, który nagle dowiedział się, że całe życie mówi prozą, dowiedziałam się, że działam według „dan-sha-ri”.
W moim poprzednim domu miałam wrażenie, że dosłownie „obrosłam” w przedmioty.
Wszystkiego miałam za dużo: naczyń w kuchni, ciuchów w garderobie, kosmetyków w łazience. Szafy, szafki i regały były wypełnione po brzegi.
Większość rzeczy należała do jednej z dwóch kategorii: „przyda się” oraz „ładne, szkoda wyrzucić”.
Byłam tymi „przydasiami” naprawdę przytłoczona. Nie mówiąc już o tym, że bałagan „robił się sam”.
Dlatego w aktualnym miejscu zamieszkania postanowiłam zachować się dokładnie tak, jak opisuje to Yamashita.
Zaczęłam urządzanie dosłownie od zera i zanim cokolwiek kupiłam, pięć razy się zastanawiałam, czy na pewno będę tego używać. Czy to jest funkcjonalne i czy spełnia moje wymagania estetyczne. Cały czas się pilnuję.
Nie gromadzę byle czego. Na bieżąco kontroluję zawartość szafek i jak tylko widzę coś mało używanego, od razu wzbudza to moją czujność. Czuję się z tym cudownie!
Moje wnętrze jest harmonijne i spokojne. Odpoczywam w nim.
Modne są teraz wszelkiego typu kuracje detoksykujące. Angielskie słowo „detox” zrobiło zawrotną karierę.
Tak jak pragniemy od czasu do czasu oczyścić ciało, a czasem i umysł, tak samo warto oczyścić swój dom, pozbywając się niepotrzebnych gratów.
Nie chodzi tylko o to, żeby zrobić więcej miejsca na… nowe graty. Bo każdy przedmiot ma wpływ na nasze samopoczucie. Może nam „sprzyjać” lub nas „blokować”. Przywodzić dobre lub złe wspomnienia.
Zaśmiecać przestrzeń i przyczyniać się do narastania chaosu wokół i wewnątrz nas.
Na koniec ważna uwaga: nie zachęcam nikogo do wyrzucania zbędnych przedmotów do śmietnika. Każda rzecz ma swojego potencjalnego właściciela, trzeba go tylko znaleźć.
Żyjemy w epoce dzielenia się, więc szukajmy.
W ostateczności zawsze możemy niepotrzebny ciuch albo mebel wystawić na sprzedaż w Internecie. Niech żyją Allegro i Vinted!
Tekst : Ewa Mierzejewska -znawca sztuki i designu, która o wnętrzach wie wszystko. Więcej o Ewie w Loża Ekspertów.