Fotografia lifestyle-nieustannie szukam czegoś nowego
Rozmowa z naszym ekspertem Martą Majewską, stylistką, fotografką food & lifestyle oraz autorką bloga everydaymarta.com. Na co dzień mieszka i pracuje w Belgii.
O …fotografii lifestyle, zmianach i autentyczności. I pasji. Nie tylko do kuchni. Przeczytaj wcześniej o historii znajomości (nie) Perfekcyjnej- autorki blogoportalu z Martą Majewską w materiale „Z pasji do życia: Marta Majewska”.
JP: Marta, jak wyglądała Twoja zawodowa podróż z fotografią lifestyle?
Marta: W życiu nie przypuszczałam, że będę zajmować się zawodowo taką kreatywną tematyką 😊. W szkole byłam typowym umysłem ścisłym, z dobrymi ocenami z matematyki i fizyki, i nie postrzegałam siebie jako kreatywną osobę. Z resztą nikt mnie nie inspirował, tylko wszystko obracało się wokół bycia najlepszym w klasie i celujących wynikach.
Po ukończeniu szkoły, moim celem było zrobienie kariery. W pracy dużo podróżowałam i przy okazji odwiedzałam znajomych w różnych krajach. Często eksperymentowałam w kuchni i dzieliłam się tym z bliskimi osobami. I w końcu znajomi zaczęli podpytywać mnie o moje autorskie przepisy kulinarne. Tak naprawdę, to pod ich naciskiem zaczęłam prowadzić blog. Ja sama odczuwałam opór.
Zaczęłam od 15 osób śledzących mój blog, a potem zrobiło się 150, 500, 1000 itd.
Byłam zdziwiona, że tak wielu ludzi interesuje się moimi przepisami. Tak jak ze wszystkim w moim w życiu, jak już coś robię, to chcę to robić dobrze, a nie byle jak.
Dlatego doszłam do wniosku, że muszę bardziej zainteresować się fotografią i nauczyć się robić dobre zdjęcia. Wciągnęło mnie to, zaczęło mnie kręcić tworzenie kontekstu. Zdecydowałam się na wyjazd na szkolenie do Toskanii. Bardzo wiele się wtedy nauczyłam.
Jak wróciłam do Belgii, to wzięło mnie na stylizację, np. jak stworzyć historię z ułożeniem deseru na talerzu. Zastanawiałam się, jak sprawić, aby ktoś chciał sięgnąć po ten kawałek ciasta.
Wciągnęło mnie to do tego stopnia, że podczas rozmowy ze znajomą Polką, designerką, stwierdziłyśmy, że wspólnie przygotujemy magazyn online – o jedzeniu, z fajnymi fotografiami. Nasz trzeci magazyn miał już ponad milion wyświetleń. Pojawiły się informacje o nas w belgijskich gazetach. I zgłosiły się do mnie trzy wydawnictwa – chciały zrobić ze mną książkę.
W tym czasie podróżowałam dla firmy, w której pracowałam. Zawsze, gdy odwiedzałam jakieś miejsce, zostawałam prywatnie trzy dni dłużej. W tym czasie chodziłam po restauracjach, pytałam o to, jak było przyrządzone jedzenie. Zaczęłam pracować nad moją pierwszą książką. Wzięłam tydzień wolnego żeby ją opracować, a potem wróciłam do pracy.
Usiadłam przed swoim komputerem, nawet go nie włączyłam, i podjęłam spontaniczną decyzję, że rzucam pracę. Nikomu o tym wcześniej nie powiedziałam. Poszłam do osób z mojego działu i im to oświadczyłam.
Myśleli, że żartuję. Powiedziałam im nawet, że napiszę wiersz o tym, że rzucam pracę, ale najpierw wolałam im to zakomunikować, żeby zaczęli szukać kogoś innego. Moja mama była przerażona, mówiła, że zwariowałam. Powtarzała „dziecko, Ty przecież do 18 roku życia nie gotowałaś, więc jak możesz pisać o kuchni”. Mój były mąż był zaskoczony i zdziwiony moją decyzją. Nie miałam wtedy klientów, ale miała wyjść moja pierwsza książka.
Doszłam do wniosku, że skoro mogę rozkręcić firmę dla ówczesnego pracodawcy, to przecież dla siebie też mogę ją rozkręcić.
Wszyscy zachowywali się tak, jakbym wyrzucała cały mój dorobek do śmietnika. Powtarzałam im, że bardzo dużo nauczyłam się w mojej pracy. Tak naprawdę, jeśli będę chciała, to mogę zawsze wrócić do mojej branży. Wyszła moja pierwsza książka i dostałam zlecenia od dwóch ważnych magazynów w Belgii.
Pojawili się klienci i wszystko się rozkręciło. Zaczęłam dostawać coraz większe i bardziej wymagające projekty. Sama się na nich uczyłam. Okazało się, że mam do tego dryg i kocham to robić.
W mojej poprzedniej pracy, lubiłam robić to, co wykonywałam, ale ja już nie chciałam robić tego, co lubię, tylko chciałam robić to, co kocham. Udało mi się rozkręcić ten biznes bez żadnego biznes planu. Z resztą jeszcze nigdy w życiu nie zrobiłam żadnego biznes planu.
Ja zawsze idę „go with the flow” i po prostu wymyślam to, co ma być. A jak nie, to mogę zawsze zmienić. Nie to, że mam stałe wytyczne, tylko je na bieżąco dostosowuję. Jeżeli chcesz coś zmienić, to zawsze możesz to zrobić.
JP: Obserwuję Twoje poczynania od czasów, kiedy 10 lat temu spotkałyśmy się w Porter Novelli. Aktualnie widzę w Tobie uwolniony potencjał. Właśnie tę kreatywność, którą masz. Nie wiedziałam, że jesteś taka „szalona”😊.
Marta: Ja zawsze byłam szalona, tylko udawałam, że nie jestem, bo chciałam być taka jak wszyscy. To był mój problem. Teraz inaczej na to patrzę. Uważałam, że jestem za głośna, zbyt śmieszna i sarkastyczna żeby pracować w korporacjach.
Powtarzałam sobie „lepiej mów to, co inni ludzie mówią”. Na blogu pisz tak, jak inni piszą. A potem, po jakimś czasie pomyślałam, co ja w ogóle robię. Ja nie wiem, co ja mam pisać, bo nie umiem być inną osobą niż jestem.
Kiedyś myślałam, że moja spontaniczność to nie jest zaleta, tylko wada. Każdy facet, z którym byłam, zwracał mi uwagę, abym była taka jak wszyscy. Nie wiedziałam, czy mogę być sobą. Potem stwierdziłam „ok, będę sobą” i na dobre mi to wyszło.
Zdarza mi się, że muszę pracować z jakąś agencją podczas sesji zdjęciowej i okazuje się, że się nie dogadujemy. Wtedy nie kontynuujemy tej współpracy. I dla mnie to nie jest problem, bo uważam, ze najważniejsza jest jakość mojej pracy, a nie charakter.
JP: Ostatnio spotykam coraz więcej osób, które przekonują się do bycia sobą, a nie naginania się do oczekiwań społecznych.
Marta: To jest proces. Każdy musi przejść swoje i uwolnić się od uprzedzeń i schematów. Ja już dawano przestałam patrzeć na opinię innych, żyję po swojemu, nikogo nie krzywdzę, więc komu mogłoby to przeszkadzać.
JP: Czy fotografia lifestyle to twoje powołanie? Jakie emocje towarzyszą Ci podczas pracy?
Marta: Ja wszystko robię w życiu z pasji. Uwielbiam moje nowe projekty. Zawsze na początku odczuwam entuzjazm. Zawsze mam wiele pomysłów, co fajnego mogę zrobić. Potem analizuję, jak przetworzyć wizję w zdjęcia.
Zwykle mi się to udaję i chodzę dumna z siebie jak paw. Wszystkim pokazuję moje zdjęcia i cieszę się z efektu. Cokolwiek robię, to wykonuję to z pasją i entuzjazmem, a jeśli otrzymuję propozycję projektu, który nie spełnia moich oczekiwań i nie chcę tego robić, to po prostu nie biorę tego zlecenia.
Wkładam w pracę 100% siebie, więc musi mnie to pasjonować.
JP: Czy fotografię lifestyle można nazwać sztuką? Postrzegasz siebie jako artystkę?
Marta: Ja w ogóle uważam, że jeśli ktoś coś robi z niczego, jeśli wyraża siebie, to jest sztuka. Nie każdy, kto ma aparat i robi zdjęcia jest artystą. Jeśli masz jakąś wizję i tworzysz coś, co wcześniej nie istniało, to jesteś artystą. Ja uważam, że codziennie tworzę. Jeśli robię sesję zdjęciową, to kreuję rzeczy. Dlaczego miałabym nie nazywać siebie artystką?
JP: Czy jesteś perfekcjonistką? Czy to ważna cecha w Twoim zawodzie?
Marta: Lubię robić dobrze oryginalne rzeczy. Mocno angażuję się w realizację mojej wizji. Nie myślę o tym, żeby być perfekcjonistą, tylko o tym, żeby stworzyć coś oryginalnego. Jak ktoś zaczyna mnie kopiować, to wymyślam coś innego.
Nie jestem perfekcjonistką, ale też nie lubię robić tego, co inni. Bo wtedy przestaje mnie to interesować. Zawsze szukam czegoś nowego. To jest dla mnie dobre, bo znajduję coś innego i kolejną pasję. Dla mnie nie wszystko musi być zrobione perfekcyjnie, tylko musi być moje.
Chcę znajdować nowe sposoby na wyrażanie siebie. Pozwala mi to rozwijać się i rosnąć.
JP: Jak traktujesz zmiany w swoim życiu? Czym są dla Ciebie?
Marta: Są zmiany dobre i niedobre. Ja zawsze mówiłam, ze jeśli ktoś karze mi się spakować i wyjechać na dwa dni, to uczynię to. Ja zawsze uwielbiałam zmiany. Przeprowadzałam się z jednego kraju do innego. Wiele uczę się ze zmian. To wszystko przez co przeszłam, tak naprawdę ukształtowało to, kim jestem.
Są rzeczy, na które nie masz wpływu i się wydarzają. Tak naprawdę, po przejściach, zawsze uświadamiam sobie, że wszystko jest tymczasowe.
Nie martwię się na zapas, bo nie mam na to wpływu. Mam maksymę „make the best of the day” i działam.
Miałam już momenty, które były złe, ale to wszystko jest tymczasowe. Dobre momenty również – w życiu nic nie jest na stałe. Czuję, jakby ta świadomość, że nic w życiu nie jest stałe, pozwalała mi przechodzić przez te najgorsze zmiany i doceniać to, co się dzieje.
JP: Marta, jesteś bardzo inspirująca. Mogłabyś zostać coachem 😊.
Marta: Dzielę się moimi doświadczeniami z innymi, szczególnie w trudnych sytuacjach. Czepię z tego energię i satysfakcję. Tak samo podczas szkoleń. Znajomi zwracają mi uwagę, abym oficjalnie nie umieszczała mojego dorobku w mediach społecznościowych, bo inni mogą ściągnąć i zagrozić mi na rynku, ale ja nie mam takich obaw.
Po prostu mam swoją drogę w życiu i nie za bardzo patrzę na to, co robią inni ludzie. Branża jest na tyle duża, ze każdy może robić to, co chce. A pomoc ludziom daje mi mnóstwo pozytywnej energii.
JP: Życie w strachu i patrzenie na innych może wypalać potencjał i ograniczać kreatywność. Bo koncentrujesz się na pracy innych, a nie na własnym rozwoju.
Marta: Kiedy wydawałam książkę, znajomi pytali mnie, czy zrobiłam analizę rynku, jakie są nastroje, czy są podobne książki, i co ludziom się podoba. Ja odpowiadałam, że nie sprawdzałam i nie chcę wiedzieć. Miałam pomysł na książkę i chciałam właśnie taką zrobić, i albo będzie się komuś podobała albo nie. Finalnie wszystkie moje książki się wyprzedały. Jeśli będę ciągle patrzeć na innych ludzi, to nic w życiu nie zrobię. To jest moja wizja i przygoda.
JP: Jaką radę dałabyś osobom, które jeszcze nie odnalazły swojego zawodowego powołania. Jak mogą rozeznać własną pasję? Jak ją realizować?
Marta: Jeżeli czujesz się wypalony, to na pewno nie jesteś w dobrym miejscu. Mam znajomych, którzy od dawna boją się zmienić pracę albo robić coś innego.
Boją się, bo to jest jednak praca i płacą Ci co miesiąc. Są osoby, które mają 25 lat i depresję, bo są wypalone.
I siedzą w czymś, na czym miały zamiar oprzeć karierę, a tu się okazuje, że już nie chcą. Są przerażeni. Jeśli studiowali, a następnie poświęcili lata pracy na coś, to szkoda to wyrzucić do kosza. Ja zawsze miałam odwrotnie.
Uważałam, że jeśli coś nie będzie mnie już pasjonować, i będzie mnie przygnębiało i sprawiało, że nawet w czasie prywatnym czuję się źle, bo myślę o pracy, to pora szukać czegoś innego. To nie jest najprostsze zadanie, ale trzeba otworzyć się na świat.
Można iść do coacha, zbadać jakie mamy predyspozycje. Edukacja trochę zabija kreatywność, bo uczy, aby wybierać zawody, gdzie są pieniądze. Ja zawsze uważałam, że jeśli nie wyjdzie, to mogę wrócić do poprzedniej branży. Zrobiłam to wszystko będąc samotną matką, w kraju bez rodziny. Skoro ja mogę, to innym też się powiedzie. Jeśli masz w miarę stabilną sytuację, to czemu nie. Masz jedno życie.
JP: Skąd bierzesz pomysły na fotografie? Czy w jakikolwiek sposób rozwijasz swoją kreatywność? Ćwiczysz ją?
Marta: Projekty, które biorę po raz pierwszy, zawsze rozwijają moją kreatywność. Muszę zacząć myśleć w inny sposób. Mój problem jest taki, że mam milion pomysłów i nie mam jak ich zrealizować. A jeśli nic nie mam, to wchodzę na stocki, pinterest, wstawiam jakieś słowo i patrzę co mi wyjdzie.
Podążam tą drogą i nagle wpadam na jakiś fajny pomysł na sesję. Tu nie chodzi o to, żeby kopiować, ale robić samemu. Inaczej się nie rozwiniesz. Dla mnie jest ważne, żebym była pobudzana, wtedy łączę wątki i wymyślam. Kiedy wejdę w tryb wymyślania koncepcji, to mnie nie ma. Jestem na innej planecie. Powtarzam moim bliskim „I’m sorry honey, now i’m on the planet 17-teen. I’m sorry I’m not reacted”😊 (Skarbie, przepraszam, jestem teraz na planecie „17”. Przepraszam, że nie reaguję.)
JP: Ostatnio wiele mówi się o „sztuczności” Instagrama – tam wszyscy są perfekcyjni. Jak udaje Ci się zachować autentyczność?
Marta: Jestem na Instagramie, bo to świetne medium do komunikacji. Dla mnie Instagram jest najważniejszym portoflio. Dzięki Insta dostałam najwięcej zleceń. Dlatego, moja jakość zdjęć na Instagramie jest zawsze najlepsza.
A wstawiam wszystko, co jest w moim życiu – o chaosie, o tym jak ogarniam życie jako zapracowana samotna matka, np. jak moje dziecko ryczy na podłodze. Dla mnie Instagram jest połączeniem tego, co dzieje się w moim życiu, ale też w moim portfolio.
JP: Czy zdjęciami opowiadasz historię o życiu?
Marta: Wrzucam to, na co mam ochotę, ale zawsze próbuję zrobić coś oryginalnego niż po prostu włożyć zdjęcie. Dlatego nie robię tego codziennie. Nie zawsze jestem w stanie przekazać ludziom coś wartościowego. Z resztą, kogo to interesuje 😊. Zawsze staram się myśleć o tym, czy kogoś rozśmieszę, czy dam komuś pomysł, przepis, jakąś wskazówkę do domu. Zawsze staram się, aby każdy coś z tego miał.
Dlatego też rozważnie współpracuję z reklamodawcami, bo chcę zachować autentyczność. A jak już współpracuję, to tak, aby to było spójne z moimi wartościami i moim życiem.
Studentka, która przeprowadzała ze mną wywiad do pracy o social media, mówiła, że musiała bardzo długo szukać na moim profilu widocznych form współpracy reklamowej. Dlatego, bo mój kontent jest autentyczny.
JP: Jesteś bardzo naturalną i otwartą osobą. Czy możesz wyjawić przepis na bycie i pozostanie sobą?
Marta: Intuicja to kluczowe słowo. Ja żyłam tak, że moja intuicja była najważniejsza na świecie. Jedyny raz, gdy mnie zawiodła, to jak wyszłam ostatni raz za mąż😊. Przez większość czasu w życiu, nie wiesz, czy podejmujesz dobrą decyzję. Po prostu czujesz, że jest to najlepsza decyzja w danym momencie. Jeśli z perspektywy czasu, okaże się, że ta decyzja nie była najlepsza, to i tak wiem, że podjęłabym tę samą decyzję będąc w tamtych okolicznościach.
Kiedy robię coś wbrew sobie, to zaburza moją harmonię. Poza tym jest powiedzenie „Bądź sobą, wszyscy inni są już zajęci”. W życiu nie trzeba być lubianym przez wszystkich. Czasami po prostu nie ma flow między ludźmi, ale to nie jest powód, aby się dostosowywać. Jak można być szczęśliwym, gdy nie jesteś sobą? Kiedy nie wiem, kim ja jestem.
To jest trudny psychologiczny temat, bo to proces i kwestia zagłębienia się w siebie. Trzeba przejść różne rzeczy, aby doceniać siebie.
Trzeba dojrzeć do bycia sobą. Teraz, w tym wieku wiem, kim jestem, z jakimi ludźmi chcę być i spędzać z czas. Jeśli komuś to nie pasuje, to trudno.
Trzeba ich odciąć, np. osoby negatywne, które lubiły spędzać ze mną czas, jak u mnie działy się złe rzeczy. Ja jestem autentyczna i chcę mieć w swoim otoczeniu bliskie i życzliwe osoby. A reszta mnie nie interesuje.
Marta, dziękuję Ci za tę fascynującą rozmowę!
Z Martą Majewską rozmawiała Ewelina Janus, socjolog, badacz trendów. Więcej o Ewelinie w Loża Ekspertów.
Zdjęcia: Marta Majewska
Jeśli jeszcze nie czytałaś zaprasza do odkrycia historii znajomości (nie) Perfekcyjnej – autorki blogoportalu z Martą Majewską w materiale „Z pasji do życia: Marta Majewska”.