Utkane z … powinności. O zaprzeczaniu kobiecej delikatności
O ponadprzeciętnych wymaganiach wobec… samej siebie. Must – have do przeczytania dla każdej kobiety. Autorką materiału jest dr. Justyna Dworczyk – psychoterapeutka, nasza ekspertka.
Wstęp od (nie)Perfekcyjnej:
Kiedy przeczytałam po raz pierwszy ten materiał, wiedziałam, że jest …o mnie, tej „perfekcyjnej” Dorocie (link), z którą teraz dużo polemizuję 🙂 .
Zapraszam do świata wrażliwości. Bądźmy życzliwe dla …siebie!
„Niektórzy myślą, że intymność dotyczy zbliżenia. Ale intymność dotyczy prawdy. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że możesz powiedzieć komuś swoją prawdę, kiedy możesz się mu pokazać, kiedy stoisz przed nim odkryty, a jego reakcja brzmi ” jesteś bezpieczny ze mną ” – to jest intymność.”
Taylor Jenkins Reid
Kobiety, które decydują się zapukać do drzwi terapeuty bywają bardzo różne i zjawiają się tam będąc w różnych momentach swojego życia. Niektóre właśnie wzięły ślub, jedne się rozwiodły, inne urodziły dzieci, a jeszcze inne „wypuściły” swoje pociechy z domu. Różne są też ich osobowości, jedne są bardziej spontaniczne, impulsywne, drugie zaś bardziej uporządkowane, wycofane. Jest też coś, co je łączy.
Można to określić jako nasilający się kryzys bliskości, intymności rozumianej jako pozostawanie autentyczną.
Towarzyszy im często poczucie osamotnienia, mimo, że prawie dwadzieścia z dwudziestu czterech godzin – spędzają z innymi ludźmi.
Dość powtarzalnym aspektem ich sposobu funkcjonowania jest niezwykle surowy stosunek do samej siebie. To on kieruje ogrom zainteresowania na siebie, przy czym jest to zainteresowanie nacechowane krytyką i oceną. Nie jest ono życzliwe. Ten rodzaj zaabsorbowania sobą cechuje pewna doza wrogości, czasem okrucieństwa.
Kobiety te mają ponadprzeciętne wymagania wobec siebie, są krytyczne, nie pozostawiają sobie zbyt wiele przestrzeni na błąd, a co najjaskrawsze – nie tolerują słabości.
Nie akceptują swojej delikatności, kruchości, a co za tym idzie nie respektują, że są istotami ograniczonymi.
Że ich wpływ na wiele rzeczy jest znikomy i że istnieją w świecie takie zjawiska, których nie da się skontrolować.
Dlatego bywają wyczerpane. Nie odpoczywają. Są nieustannie zajęte, nawet wtedy, kiedy nie pracują i nie poświęcają się obowiązkom domowym. Wtedy zazwyczaj zajmują się ocenianiem tego, co zrobiły, rozmyślaniem jak to ocenią inni, ich szacunek do siebie jest podważany, zaufanie do siebie spada, funkcjonują w trybie permanentnego testu. Są emocjonalnie wyizolowane. Mają tendencje do opuszczania i same często bywają opuszczane.
Przeżywają sporo wstydu, gdyż uświadomienie sobie, że mogą potrzebować od innych wsparcia, czułości, empatii, współczucia wywołuje zazwyczaj zażenowanie.
Jak to? Nie radzę sobie? Nie jestem dzielna? – to coś jest ze mną nie tak!
Konfrontacja z tymi szczególnymi potrzebami, które spotykają nas z naszą zależnością od innych powoduje nierzadko uczucie podobne upokorzeniu.
Tymczasem przeciwzależność i towarzyszące jej nieuwzględnianie swojej kruchości hamuje zdolność do współczucia, wyłącza czułość i wystudza ciepłe uczucia do siebie.
Jest to o tyle niebezpieczne, że kiedy zaprzecza się słabości – znika wrażliwość, znika zdolność do empatii, a co najważniejsze także gotowość do jej przyjmowania. Kiedy nie możemy uznać swojej delikatności – nie jesteśmy w stanie przyjmować tego od innych, a to jest przecież warunek miłości.
To właśnie zaakceptowanie swojej delikatności, uznanie bezsilności i bezradności wobec niektórych aspektów życia paradoksalnie stawia te kobiety na nogi.
Zgoda na odpuszczenie perfekcjonizmu, sprzeciwienie się potrzebie dążenia do ideału przywraca właściwy balans i jest zapowiedzią wolności.
Kobiety, które się na to decydują odzyskują dostęp do swojej wrażliwości, co sprawia, że pozwalają się pokochać i same stają się zdolne do miłości.
Pozwalają innym zbliżyć się do siebie, przygotowują przestrzeń dla dwojga. Łączą się w pary. Bywa, że zbliżają się do siebie w parach, które stworzyły, ale przestały odczuwać satysfakcję ze swoich związków.
To, o czym piszę ma zazwyczaj swój początek w rodzinnym domu, wzorcach wychowania dziedziczonych z pokolenia na pokolenie, ale nietrudno zauważyć, że do wzmacniania tego typu zachowań przyczyniła się kultura pseudopozytywnego myślenia.
Ślepe podążanie za idealistycznymi hasłami, wypromowało rzesze samotnych i nieszczęśliwych heroin. Krzywdzące, niewspierające przekonania o sobie i innych, podsycały perfekcjonizm i pomagały w emocjonalnym izolowaniu się.
Oto niektóre z nich, te, które moim zdaniem zebrały największe żniwo. Pozwoliłam sobie nie zgodzić się z nimi:
„Mogę wszystko” – Na szczęście nie możesz. Uświadomienie sobie tego bywa wielką ulgą.
„Wszystko w moim życiu zależy ode mnie” – Przerażająco, zimno i pusto jest w świecie, w którym nie ma wzajemnych potrzeb i współzależności.
„Sky is the limit” – Nieprawda. Jesteśmy istotami ograniczonymi i to nam daje wolność. Nie odwrotnie.
„Never give up” – Ciągle nie mogę przestać się dziwić jak idiotyczne jest to polecenie…
A co z mówieniem o tym, co nas boli? O naszej biedzie, niepowodzeniach, o tym, co martwi i przestrasza?
Czy jest to zarezerwowane dla przestrzeni, jaka znajduje się za drzwiami gabinetu psychoterapii?Wydaje się, że zmiana jest konieczna. Kobiety pragną być szczęśliwe i coraz częściej wykazują determinację, aby czerpać ze swojego życia więcej satysfakcji.
Musimy się zatrzymać i zauważyć, że upierając się przy zaprzeczaniu naszej słabości, delikatności i kruchości – rezygnujemy z tego wszystkiego, co czyni nas ludźmi.
Tekst: Justyna Dworczyk – psychoterapeutka. Więcej o Justynie Dworczyk w Loża Ekspertów.
Zdjęcia: Michał Dworczyk
Zapraszam do polubienia i obserwowania justperfect 5.0 na instagram’ie i facebook’u. Znajdziesz tam informacje o nowych artykułach, naszych gościach, ekspertach i… będziesz na bieżąco.
A może zainteresuje Cię historia powstania JustPerfect.pl? Przeczytaj O (nie)Perfekcyjnej.