Dwie Marty, dwa wilki – czyli kto wygrywa w wewnętrznym dialogu?
Dwa wilki, dwa głosy, które mówią nam, jak postępować wobec innych i… siebie. Jak słuchać tego, który daje nam szczęście i buduje pewność siebie? Zastanawia się Marta Reich, pisarka.
Do napisania tego felietonu zabierałam się od tygodni. Zaczynałam, przerywałam, kasowałam, uznawałam, że to głupi pomysł i nieciekawy temat. Nawet teraz, siedząc i budując kolejne zdania, czuję dyskomfort. Czy potrafię ubrać w słowa to, co mnie męczy? Czy dam radę podzielić się swoimi myślami w sposób przejrzysty?
Mimo to czuję, że chcę doprowadzić swoją refleksję do ostatniej kropki. Dla siebie i dla innych, którzy być może, tak jak ja, bardzo jej teraz potrzebują.
Od dawna w trudnych chwilach wraca do mnie pewna indiańska przypowieść. Usłyszałam ją w dość mrocznym momencie swojego życia, gdy ciężko było mi wykrzesać entuzjazm wobec świata i ufność do ludzi. Przytaczam ją tutaj w skróconej formie, ale i w przekonaniu, że wiele i wielu z Was ją kojarzy:
„W każdym z nas walczą dwa wilki. Jeden jest zły, to gniew, zazdrość, chciwość, pretensja, kłamstwo, pogarda i ego. Drugi jest dobry, to radość, pokój, miłość, nadzieja, uprzejmość, pokora, empatia i prawda. Który wilk wygra? Ten, którego karmisz.”[1]
[1] Skrócona wersja przypowieści pochodzi z: https://www.wielkieslowa.pl/20383-w-kazdym-z-nas-walcza-dwa-wilki.html
Prostota i piękno tego stwierdzenia naprawdę mnie poraziły i pomogły zmienić optykę. Od tamtej pory nieodmiennie zadaję sobie pytanie: a kogo karmię ja?
Jak zachowuję się wobec innych ludzi, jak ich traktuję, i co to robi ze mną? Czy potrafię być ponad czyjeś okrucieństwo, niesprawiedliwość, nieczułość? Czy umiem odpuścić złe emocje, tak, by mnie nie zatruły? Czy jestem w stanie skupiać się w życiu na tym, co dobre, piękne i szlachetne, co mnie karmi i buduje, zamiast grzęznąć w negatywizmie, strachu i defetyzmie?
Przyznaję z ręką na sercu, od lat starałam się podchodzić do innych z wyrozumiałością i otwartością, na ile potrafiłam. I pewnie nie ja jedna, jako nastolatka, miałam łzy w oczach, gdy śpiewałam Modlitwę o wschodzie słońca Jacka Kaczmarskiego, powtarzając słowa Natana Tenenbauma: „Co postanowisz, niech się ziści, Niechaj się wola Twoja stanie, Ale zbaw mnie od nienawiści, Ocal mnie od pogardy Panie”.
W teorii wszystko wydawało się łatwe. Bądź dobry dla innych, otaczaj się pięknem, a będziesz szczęśliwszym człowiekiem.
Tyle, że praktyka wcale nie okazywała się taka różowa. Bo przecież jesteśmy tylko ludźmi. Bo często trudno wykrzesać z siebie altruizm, a przy tym zadbać o swoje granice. Trudno też przejść do porządku dziennego nad wyrządzoną nam przez kogoś krzywdą bez szukania winy w sobie. Przecież skoro mam być wyrozumiała dla innych i nie chować urazy, to chyba znaczy, że to ja sama popełniłam gdzieś w tej relacji błąd?
Czy byłam szczęśliwsza? Nie. Raczej sfrustrowana i zdezorientowana. Aż pewnego dnia to do mnie dotarło. Te wilki z przypowieści, dobry i zły, nie symbolizują jedynie emocji towarzyszących relacjom z innymi ludźmi. Wręcz przeciwnie – w pierwszej kolejności wiele mówią nam o tym, jak traktujemy samych siebie. Czy dajemy sobie gniew, zazdrość, chciwość, pretensję, kłamstwo i pogardę? Czy pozwalamy toksycznym myślom wejść sobie na głowę? Czy zgadzamy się, by zjadał nas nasz wewnętrzny krytyk?
Czy może odwrotnie: jesteśmy dla siebie dobrzy, pozwalamy sobie na radość, miłość, nadzieję? Czy darzymy się empatią i wyrozumiałością, gdy coś idzie nie tak? Czy umiemy dać sobie wsparcie, gdy osaczają nas trudne emocje, zamiast jeszcze sobie dowalać? Co czujemy wobec siebie, gdy jest nam źle? Nienawiść? Pogardę? Czy miłość i współczucie?
I nagle zrozumiałam. Te dwa wilki, które walczą we mnie najbardziej, nie kierują mnie na innych, tylko na siebie.
To sobie nie potrafię dać otwartości i wyrozumiałości, docenienia się za to, co we mnie dobre.
Bez problemu powiem komuś „Dasz radę! Wierzę w Ciebie!”, szczerze tak czując, ale nie – sobie samej. W każdym, kogo znam, nawet słabo, będę w stanie znaleźć dobre cechy, ale w sobie – niezbyt. W moich oczach to inni są inteligentni, zdolni, piękni, zasługujący na sukcesy. A ja? Leniwa, wystraszona, nieogarnięta, przeciętna. Bo przecież JA nie mogę być wyjątkowa, sobie nie potrafię dać energii tego dobrego wilka – ona zarezerwowana jest dla innych.
Czemu tak jest? Od dawna szukam odpowiedzi. Dlaczego innym potrafię dać wszystko to, czego nie umiem ofiarować sobie?
Czy to kwestia wychowania? Naszej kultury? Tak, ta z pewnością uczyła nas od małego, by stawiać potrzeby innych ponad własnymi, a przy tym przestrzegała przed zbytnią wiarą we własne możliwości. To inni mają Cię zauważyć i pochwalić, jeśli na to zasługujesz – w przeciwnym razie narażasz się na śmieszność i społeczną krytykę. Ilu piosenek i wierszyków na ten temat uczyliśmy się w dzieciństwie? Jak choćby znanej i skądinąd bardzo lubianej Samochwały Jana Brzechwy? Ile razy słyszeliśmy, że gdy ktoś zrobił nam krzywdę, powinniśmy być „tym mądrzejszym” i ustąpić?
Oczywiście – w warstwie ekstremalnej są to bardzo właściwe myśli, uczące samoświadomości i wrażliwości w relacjach z innymi. A jednak podane w sposób powierzchowny, bez odpowiedniego komentarza, mogą kreować w nas wrażenie, że nasze potrzeby i emocje mają drugorzędne znaczenie wobec doświadczeń ludzi wokół nas. Że my sami w relacjach z innymi powinniśmy stawiać się na drugim miejscu, nawet wtedy, gdy ktoś robi nam krzywdę i narusza nasze granice. A jeśli w obliczu niepewności staramy się w sobie samych znaleźć dobre cechy, to jesteśmy nieco żałośni, jak wspomniana już Samochwała, która zamiast z pokorą zaakceptować brak afirmacji z zewnątrz, sama wmawiała sobie swoje zalety, by poczuć się lepiej.
Do czego zmierzam? Że często nie mamy wewnętrznej zgody i jasności co do tego, którego wilka karmimy.
Wydaje nam się, że tego dobrego, bo staramy się rozdawać wokół same pozytywne emocje. Tyle, że… wobec siebie nadal pozostajemy surowi, nienawistni, okrutni, krytyczni, a równocześnie przekonani, że tak właśnie wypada, bo dobro należy się od nas tylko innym, a samych siebie powinniśmy dołować, by nie przewróciło nam się w głowie. Tylko czy to na pewno jest właściwe? Czy aby nie jest tak, że to, co dobre, jest dobre zawsze, a nie wybiórczo? A jeśli tak – to czy na pewno właściwym jest dawania dobra tylko innym, przy równoczesnym dojeżdżaniu samego siebie?
Moje dwa wilki potrafią wyprodukować dwie różne Marty. Jedna jest uzdolniona, otwarta na ludzi, zabawna, świadoma swojej wartości, atrakcyjna, inspirująca, potrafiąca wiele dać z siebie innym. Ale ta druga, ta, której nie lubię, choć równocześnie znam aż za dobrze, jest skulona w sobie, wystraszona, chronicznie niepewna siebie, przepełniona poczuciem winy, przekonana, że jej niedociągnięcia i błędy ściągną na nią i jej otoczenie same problemy.
To właśnie ta Marta nie potrafi zmotywować się do pisania, bo przecież nikt nie będzie chciał tego czytać, ani ustawić do zdjęcia, bo na pewno fatalnie na nim wyjdzie. To tej Marty chcę w sobie jak najmniej, na rzecz tej drugiej, którą tak lubię.
Ale która Marta zwycięży? To zależy od wilka, którego będę karmić. Ze świadomością, że emocje, które niesie, w pierwszej kolejności dotykają mnie samej.
Czemu postanowiłam o tym napisać? Nie po to, by się publicznie użalać; zakładam zresztą, że nie ja jedna przeżywam podobne zmagania. Bardziej dlatego, że może i Wy – tak jak ja – mierzycie się z wilkami, których nie potraficie okiełznać, a w imię altruizmu i dobrych chęci karmicie także tego złego, dopuszczając w wewnętrznym dialogu złość i okrucieństwo… nie wobec innych, ale samej siebie.
Tymczasem dobry wilk zawsze będzie niósł te pozytywne emocje – miłość, empatię, zrozumienie, nadzieję.
Jeśli świadomie chcemy karmić właśnie jego, jeśli chcemy czerpać z dobra, a nie zła, to musimy zacząć od afirmacji samych siebie. Trudne? Czasem najbardziej. Ale jakże potrzebne.
Tekst : Marta Reich – pisarka, autorka książek. Więcej o Marcie przeczytasz w Loża Ekspertów.
Zdjęcia: Pexels; PhotozTori
A skąd powstał pomysł na cykl felietonów Marty Reich pt. Autorskim okiem, przeczytasz w materiale „Rzeczy dzieją się wtedy, gdy przychodzi na nie właściwy czas…”. A o wyjątkowej książce Marty przeczytasz w wywiadzie „O miłości, emocjach i …potędze słów” .
Zapraszam do polubienia i obserwowania justperfect 5.0 na instagram’ie i facebook’u. Znajdziesz tam informacje o nowych artykułach, gościach, ekspertach i… będziesz na bieżąco.