Przyjaźń, zdrada, wybaczenie. Czy da się napisać kolejny rozdział?
Wybaczyć znaczy zapomnieć? Czym bardziej darzymy kogoś zaufaniem, tym bardziej boli jeśli je zdradzi. Czy w takiej relacji jest miejsce na kolejne rozdziały? Zastanawia się pisarka, Marta Reich.
Do napisania tego tekstu skłonił mnie widziany niedawno odcinek pewnego popularnego serialu. Życiowe i miłosne perypetie sympatycznej, acz głupiutkiej i mocno stereotypowej młodej Amerykanki w obcym mieście ogląda się przyjemnie i relaksująco, nawet jeśli mam poczucie, że gdybym napotkała tę dziewczynę na swojej drodze, pewnie nie znalazłabym z nią wspólnego języka.
I otóż ta fajna-niefajna bohaterka robi coś, co w serialach (a nawet i w życiu) dzieje się nierzadko: zadurza się z wzajemnością w chłopaku przyjaciółki, a następnie (choć to już kilka odcinków później) spędza z nim noc. I co prawda ma na swoje usprawiedliwienie niejeden filmowy argument, taki jak to, że gdy się w nim zakochiwała, to nie wiedziała, kim jest, a gdy uprawiała z nim seks, to już wiedziała, ale była przekonana, że właśnie się z ową przyjaciółką rozstał i przeprowadza się do innej części kraju… niemniej jednak fakt pozostaje faktem.
Do tego momentu oglądam spokojnie i nie mam żadnych pytań. A nawet szczerze mi żal bohaterki, podobnie jak jej przyjaciółki (skądinąd znacznie fajniejszej). Jedyną osobą mającą pełen ogląd sytuacji był wspomniany już chłopak, i jeśli czyjeś zachowanie budzi moje wątpliwości, to właśnie jego. On wiedział od początku, że nie jest wolny, wiedział też, że flirtuje z przyjaciółką własnej dziewczyny. Nie muszę zresztą dodawać, że również właśnie on jeden zdawał się stosunkowo mało poruszony całym tym ménage à trois, ewidentnie uważając, że c’est la vie. A gdy bohaterka oznajmia mu, że między nimi nic nie będzie, bo należy do tej drugiej, jest chyba nawet lekko zdziwiony i urażony.
Następnie jednak dzieje się coś, co podświadomie budzi we mnie sprzeciw. Sprawa – jak to w serialach – niechybnie wychodzi na jaw, a wtedy zdradzona przyjaciółka czuje się zraniona i zrywa z tą drugą znajomość. I co robi nasza bohaterka? Po pierwsze: wydaje się szczerze zdziwiona, że tamta nie chce z nią rozmawiać, albo że nie wystarczy jej zwykłe „przepraszam, nie chciałam”. Po drugie: staje na głowie, by tamta jej wybaczyła, a konkretniej, „by było między nimi jak dawniej”. Czytaj: by nadal chodziły razem na imprezy, wspierały się, opowiadały sobie o sercowych sprawach i były najlepszymi przyjaciółkami. By zachowywały się tak, jakby nigdy nic się nie stało.
I teraz tak. Raczej nie jestem femme fatale, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Nigdy nie złamałam serca przyjaciółce, zadając się (świadomie lub nie) z jej chłopakiem. Staram się nie zachowywać egoistycznie, myśleć o innych, zanim pomyślę o sobie, i w ogóle raczej nikogo nie ranić, jeśli tylko jakkolwiek to ode mnie zależy.
Równocześnie wiem, że życie jest znacznie bogatsze i szersze niż wypowiadane w książkach frazesy, albo skądinąd słuszne zasady wpajane nam przez babcie i ciotki.
Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze udaje się zrobić tak, by wszyscy byli zadowoleni. Że „serce nie sługa” i że czasem najdziwniejsze historie w zasadzie dzieją się same, wynikają z czegoś, czego nikt nie planował ani nie chciał.
I że ja także, niezależnie od swoich aspiracji czy chęci, nie mam żadnej gwarancji, że uda mi się przejść przez życie, nigdy nikogo nie krzywdząc.
Czy więc jako postronny widz mam pretensje do naszej bohaterki? Ani trochę.
Rozumiem historię, która jej się przytrafiła, i wiem doskonale, że takie zwroty akcji zdarzają się także w prawdziwym życiu.
Co więcej – obserwując jej perypetie zupełnie na zimno, nie zdziwiłabym się nawet, gdyby mimo wszystko postanowiła być ze swoim kontrowersyjnym księciem, bo nie byłby to pierwszy raz w historii ludzkości, tej wyimaginowanej lub realnej, w której coś takiego się dzieje.
Ale czy równocześnie uważam, że ma prawo oczekiwać od zranionej przyjaciółki, że zapomni, i że będzie traktowała ją tak, jak do tej pory? Też nie.
Wybaczyć nie znaczy zapomnieć. Wybaczyć – to odpuścić negatywne emocje, uśmierzyć ból i gniew, nie pozwolić, żeby pamięć o tym, co się wydarzyło zatruwała nas i nasze umysły.
Wybaczyć – to potrafić myśleć o tej drugiej osobie bez złości, to umieć znów dobrze jej życzyć, a w każdym razie – nie życzyć jej źle. To nie rozpamiętywać, nie analizować, to iść dalej.
Ale wybaczyć, to nie – udawać, że nic się nie wydarzyło.
To nigdy nie działa, i to dla obu stron. Jesteś dziewczyną, której zaufanie zawiodła najlepsza przyjaciółka? Nie wymagaj od siebie, by nadal jej ufać, zwierzać się jej, dopuszczać blisko siebie. „Nie potrafię odpuścić” – powiedziała mi kiedyś znajoma w odniesieniu do kogoś, kogo złapała na kłamstwie. Przeprosiny przyjęła, znajomości nie skreśliła, ale mimo to uznała, że ewidentnie jest małostkowa, bo… nie potrafi już przyjmować ze pewnik wszystkiego, co ten ktoś mówił i robił. Tymczasem byłoby to nie tylko nierealne, ale wręcz szkodliwe.
Jeśli ktoś raz nadużył naszego zaufania, albo wręcz – z premedytacją nas oszukał, to dlaczego mielibyśmy odnosić się do niego czy do niej tak samo, jak wcześniej?
Poza tym musimy pamiętać, że nasze własne decyzje i słowa też mają konsekwencje. Jeśli powiemy komuś, że „nic się nie stało” i gotowi jesteśmy traktować go/ją, jak dawniej, to ta osoba tak właśnie będzie się zachowywać i tego od nas oczekiwać. Nie tylko nie damy jej motywacji do poprawy postępowania, ale też będziemy się w tej relacji coraz bardziej zatruwać. Niemal na pewno szybko odkryjemy, że nic nie jest już takie samo, jak wcześniej, niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy zaczarować rzeczywistość.
Jeśli facet raz Cię okłamie, a Ty się tym pozornie nie przejmiesz, to najprawdopodobniej już za każdym razem, gdy wymówi się dedlajnem w pracy lub wyjazdem służbowym, Ty będziesz się gubić w domysłach i wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. W rezultacie najpewniej zaczniesz też oskarżać samą siebie, że jesteś zazdrosna i irracjonalna, a prędzej czy później usłyszysz to też od niego.
Ale jeśli zadbasz o swoje potrzeby i granice już na wstępie i jasno je zakomunikujesz, nie tylko zadbasz o siebie, ale właśnie w ten sposób dasz szansę tej relacji, szansę na jakieś – choć na tym etapie jeszcze nie wiadomo jakie – drugie życie. To, jak do tego podejdziesz, zależy tylko od Ciebie, ale pamiętaj, by być wtedy w kontakcie ze sobą i swoimi emocjami.
Może uznasz, że nie jesteś jeszcze gotowa na wybaczenie i potrzebujesz czasu. Albo że owszem, wybaczasz i nie masz żalu, ale nie ma już dla tej osoby miejsca w Twoim życiu. Jeśli jednak stwierdzisz, że chcesz (lub z jakiegoś powodu – musisz), nadal utrzymywać relację z tą osobą, w pierwszej kolejności zadbaj o to, by czuć się w tym układzie komfortowo.
Zakomunikuj jasno, że Cię zraniła i nadszarpnęła Twoje zaufanie. Powiedz głośno – bo masz do tego prawo – że nie wiesz, czy kiedykolwiek jeszcze będzie tak, jak kiedyś, i że to, co dzieje się teraz, to nowe otwarcie, do którego podchodzisz z dobrą wolą, ale i rezerwą.
Bo każdy ma prawo do drugiej szansy, ale musi sobie na nią zapracować, a nie – tylko o nią poprosić. Słowa są wygodne, niczego nie wymagają. Dopiero gesty weryfikują to, z kim mamy do czynienia.
Skąd piszę o tym z taką pewnością? Bo byłam w tym miejscu. Byłam młodą dziewczyną, którą „przyjaciółka” wystawiła do wiatru. I kobietą, która kurczowo trzymała się znajomości wymagających ciągłych kompromisów z własnymi potrzebami i intuicją. Zaliczyłam to wszystko tyle razy, że już się nauczyłam: wybaczyć nie znaczy zapomnieć.
A dać drugą szansę – to sprawić, by na trudnych doświadczeniach, które są i pozostaną, napisać nową, lepszą historię.
Być może czytasz to teraz i się denerwujesz, bo jesteś po tej drugiej stronie. Może to Ty zraniłaś partnera lub najlepszą koleżankę, a teraz wkurza Cię to, że ona nie potrafi o tym po prostu zapomnieć. A ja jeszcze ją do tego odwodzę! Tak, to prawda. Ale pamiętaj – to także dla Twojego dobra.
Po pierwsze, choć to bolesna świadomość – osoba, którą skrzywdziłaś, jeszcze długo (a może już nigdy) nie będzie myślała o Tobie z taką sympatią, jak kiedyś. Jeśli nawet Ci wybaczy, to nie będzie życzyć Ci źle, ale też – nie będzie już Twoją cheerleaderką. Nie będzie Cię wspierać, kibicować, widzieć od najlepszej strony, tak, jak mamy w zwyczaju traktować przyjaciół. Może nawet by chciała. Może w sferze deklaratywnej utrzymuje, że nadal tak właśnie robi, no bo przecież „nic się nie stało”. Tyle, że się stało. I obie dobrze o tym wiecie, i podświadomie bierzecie to pod uwagę w swoim zachowaniu. A skoro tak, to Twoje prawo do tego, by otaczać się prawdziwymi przyjaciółmi też mocno cierpi.
Po drugie – jeśli Twoim celem jest to, by tę relację uratować, to jedyna droga do drugiej szansy, nawet jeśli trudna, leży właśnie w akceptacji faktu, że to, co było wcześniej, w mniejszym lub większym stopniu legło w gruzach. Że jeśli będziecie się przed tą świadomością uchylać i zamiatać pod dywan – to Wasze drogi niemal na pewno się rozejdą.
Ale jeśli podejdziecie do tego świadomie, podejmując wysiłek, by na tym, co było, wybudować coś nowego, to jest szansa, że Wasza relacja nie tylko przetrwa, ale i stanie się silniejsza.
Tyle, że wymaga to prawdziwego starania, by naprawić błędy i odzyskać zaufanie. Na pewno nie zwykłego „Przepraszam. Czy może być tak, jak do tej pory?”
PS. Oczywiście jesteśmy tylko ludźmi i większe i mniejsze wtopy zdarzają się nam często. Ani przez chwilę nie sugeruję, że każde przewinienie ma skończyć się rewizją relacji z drugą osobą i potencjalnym zerwaniem stosunków. Tekst ten dotyczy tylko sytuacji skrajnych.
Tekst : Marta Reich – pisarka, autorka książek. Więcej o Marcie przeczytasz w Loża Ekspertów.
Zdjęcia: Pexels
Zachęcam do przeczytania skąd powstał pomysł na cykl pt. Autorskim okiem w materiale „Rzeczy dzieją się wtedy, gdy przychodzi na nie właściwy czas…”. A „O miłości, emocjach i …potędze słów” przeczytasz w wywiadzie z Martą Reich.
Zapraszam do polubienia i obserwowania justperfect 5.0 na instagram’ie i facebook’u. Znajdziesz tam informacje o nowych artykułach, gościach, ekspertach i… będziesz na bieżąco.